[reviewed by / autor recenzji : stark || ENG/PL]
[ENG]: Only a few weeks ago, I knew Dale Cooper Quartet only by name and one or two sound samples from Youtube. But I recently had the opportunity to visit the Dark Bombastic Evening festival in Romania, wherein the group appeared and… no, they didn’t blow my head off my shoulders, I’d say their performance was no more than decent. Yet I felt intrigued enough to buy “Metamanoir”. And it happened to be a fantastic decision; to be honest I didn’t expect the music to seize me to such a degree.
In spite of appearances, Dale Cooper Quartet comes from France, and the name doesn’t belong to any of the group’s members. Apparently it’s a tribute to the main character of the TV series about a small town, where the owls are not what they seem, and people like to get attached to wooden logs. And I can’t deny that this music is in perfect agreement with the mysteries of Twin Peaks.
On “Metamanoir” we’re dealing with a specific derivative of jazz or – as some people say, and I like this term – “noir jazz”. Slow tempos, the dominant role of the saxophone, sometimes disturbing, sometimes nostalgic atmospheres. Chic, class and elegance in the foreground, and not necessarily healthy passions lurking in the background. Associations with a certain German group suggest themselves.
However, the comparison of Dale Cooper Quartet to Bohren & Der Club Of Gore would be cutting corners. Sure, a few common elements are strikingly obvious, but it’s impossible not to notice that the French ensemble is formally more abundant. First of all, Dale Cooper aren’t afraid to use vocals, both male and female. Once, in an interview with Bohren I said that vocals would ruin their music and I don’t think I’ve changed my opinion since then. But on “Metamanoir” the vocals are incorporated in a fantastic manner, just listen to the thrilling “Eux Exquis Acrostole”, which you will find at the bottom of the page.
Dale Cooper also like to use an electric guitar, which is almost always tucked in the background, yet they utilize it in an unconventional, not to say “crazy” way (“Mon Tragique Chartreuse”). From time to time we can find some purely ambient drones, sometimes a post-rock sun emerges from behind the clouds. In contrast to the Germans, they often exploit a musical element to its core – which by all means I don’t consider a disadvantage. Dale Cooper love to search, to dig and combine. They don’t avoid disharmonies or sonic experiments, but there are also fragments that are endearing with gentleness, even cheerful. Not just wondering who killed Laura Palmer, wallowing in small town filth, but looking back to the past, when the crime hadn’t yet visited those peaceful surroundings. This element is phenomenally presented in the closing track, “Il Melodieux Manoir”, a barely audible song straight from the 60s, like a distant echo of the past, which at any moment may vanish into thin air.
Both Bohren and Dale Cooper are unique and inimitable. In such music certain elements must always be a constant, but other than that, both projects follow their own amazing path. “Metamanoir” enchanted me with its imagination, a multitude of ideas injected into a seemingly rather hermetic style. Whiskey, cigarettes, long car rides during rainy nights. It’s all present here, but Dale Cooper try to go beyond that much beloved standard. And come out with one hundred percent success on that respect. Great album.
—
[PL]: Jeszcze kilka tygodni temu znałem Dale Cooper Quartet tylko z nazwy i paru pojedynczych fragmentów na Youtube. Jednak w połowie sierpnia miałem okazję odwiedzić festiwal Dark Bombastic Evening w Rumunii, gdzie rzeczona grupa występowała i… nie, bynajmniej występ ów nie zdmuchnął mi głowy z ramion, określiłbym go mianem co najwyżej przyzwoitego. Ale okazał się na tyle intrygujący, że zdecydowałem się zakupić płytę “Metamanoir”. I to akurat był strzał w dziesiątkę, szczerze mówiąc nawet się nie spodziewałem jak mocno zawładnie mną ta muzyka.
Dale Cooper Quartet wbrew pozorom pochodzi z Francji, a wspomniane nazwisko nie należy do żadnego z członków grupy. To hołd dla bohatera serialu o miasteczku, w którym sowy nie są tym, czym się wydają, a ludzie lubią przywiązywać się do drewnianych pieńków. I jakby na to nie patrzeć ten rodzaj muzyki doskonale pasuje do odkrywania tajemnic miasteczka Twin Peaks.
Mamy na “Metamanoir” bowiem do czynienia z pewną pochodną jazzu, tudzież jak to niektórzy mówią, a mnie się to określenie podoba “noir-jazzu”. Niespieszny rytm, dominująca rola saksofonu, czasem niepokojący, czasem nostalgiczny nastrój. Szyk, klasa i elegancja na pierwszym planie oraz niekoniecznie zdrowe namiętności kryjące się w tle. Skojarzenia z pewnym niemieckim zespołem nasuwają się same.
Jednakże przyrównanie Dale Cooper Quartet do Bohren & Der Club Of Gore byłoby pójściem na łatwiznę. Jasne, kilka cech wspólnych jest uderzająco oczywistych, ale nie sposób nie zauważyć, że twórczość Francuzów jest zdecydowanie bogatsza pod względem formalnym. Przede wszystkim Dale Cooper nie boi się wykorzystywać wokali, zarówno męskich, jak i żeńskich. Kiedyś, w wywiadzie z Bohrenami stwierdziłem, że wokale zrujnowałyby ich muzykę i zdania chyba nie zmieniłem… ale u Francuzów sprawdzają się one fantastycznie, posłuchajcie choćby elektryzującego “Eux Exquis Acrostole”, który znajdziecie na dole strony.
Dale Cooper nie boi się użycia elektrycznej gitary, prawie zawsze schowanej na drugim planie, ale za to wykorzystywanej w niekonwencjonalny, żeby nie powiedzieć “szalony” sposób (“Mon Tragique Chartreuse”). Od czasu do czasu pojawia się czysto ambientowe dronowanie, innym razem post-rockowe słońce wyłania się zza chmur. W przeciwieństwie do Niemców nierzadko do cna eksploatujących jeden muzyczny element – czego bynajmniej nie postrzegam jako wadę – Dale Cooper lubi poszukiwać, kombinować. Nie unika dysharmonii, eksperymentu brzmieniowego z jednej strony, ale i fragmentów wręcz pogodnych, ujmujących łagodnością. Nie zastanawia się tylko kto zabił Laurę Palmer babrając się w brudach Twin Peaks, ale i cofa się w przeszłość, kiedy zbrodnia nie zdążyła jeszcze zawitać w tę spokojną okolicę. Ten element fenomenalnie wypadł w zamykającym płytę “Il Melodieux Manoir”, ledwie słyszalnej piosence rodem z lat 60-tych, brzmiącej jak odległe echo przeszłości, które lada chwila rozpłynie się w powietrzu.
Zarówno Bohreni jak i Dale Cooper są jedyni i niepodrabialni. Pewne elementy w takiej muzyce zawsze muszą być stałe, ale poza tym, jedni i drudzy podążają własną, w obu przypadkach fantastyczną ścieżką. Mnie “Metamanoir” zachwyciło wyobraźnią, mnogością pomysłów, jakie można wstrzyknąć w taką, wydawałoby się dość hermetyczną stylistykę. Whisky, papierosy, długie podróże samochodem deszczową nocą. To wszystko jest tu obecne, ale Dale Cooper stara się wykraczać poza ten tak przez nas kochany, ale jednak standard. I odnosi na tym polu stuprocentowy sukces. Doskonała płyta.
Dale Cooper Quartet And The Dictaphones – Metamanoir
2xLP, CD, Digital Release, 2011
Denovali, den110