LOSCIL – coast/ range/ arc

LOSCIL – coast/ range/ arc
CD 2011
Glacial Movements Records [GM010]

autor recenzji: stark

Zaczyna się podobnie jak “Mondseele”, najpiękniejszy fragment najpiękniejszej płyty Mathiasa Grassowa. Głębokie, pozornie statyczne, w rzeczywistości jednak subtelnie ewoluujące drony, tu dodatkowo wspomagane czymś na kształt dźwięku zimowego wiatru atakującego mikrofon, w odpowiedni sposób wprowadzają w atmosferę płyty. Zwyczajowo nagrywający dla Kranky Kanadyjczyk Scott Morgan, tym razem za namową Glacial Movements przedstawia swoje muzyczne wizje bezkresnych lodowych przestrzeni, temperatur, przy których nasze ostatnie mrozy wydają się niemalże wiosenne, zórz polarnych, terenów nietkniętych ludzką stopą, pięknych i majestatycznych a jednocześnie groźnych.

Glacial Movements ma swój określony profil i generalnie muzycy nie starają się od niego specjalnie odbiegać. Nie wiem, może Alessandro Tedeschi przykłada swoją Berettę kolejnym artystom do głowy i grozi:”A tylko spróbuj wychynąć tym swoim rzępoleniem powyżej zera stopni Celsjusza!”. Pomimo iż nagrywają u niego projekty, może nie od razu z różnych bajek, ale jednak z niekoniecznie się zazębiających rejonów muzycznych, to płyty sygnowane logiem GM to zawsze glacjalny ambient – raz bardziej zrytmizowany, innym razem zwierający więcej melodii, jeszcze innym stawiający na minimalizm, ale lodowy pierwiastek, zgodnie z ideą wytwórni, zawsze nieodmiennie obecny jest na pierwszym planie. Mnie się to podoba, bardzo lubię akurat taką twórczość i ogólnie rzecz biorąc, nie zawiodłem się jeszcze na tym włoskim labelu.

LOSCIL na tle kolegów wypada nieomal podręcznikowo. Na gruncie arktycznych atmosfer nie ucieka w żadne skrajności, ani we wspomniany minimalizm – choć od czasu do czasu echa Thomasa Konera jak najbardziej pobrzmiewają – ani w rozmiękczające melodie. Jakoś najwięcej punktów stycznych dostrzegam tu z płytą najklasyczniejszą z możliwych, czyli “Substratą” Biosphere. Podobnie nienachalna melodyka, podobne kreowanie klimatu, ani bardzo mrocznego, ani słonecznego (w sensie: słoneczny dzień na Antarktydzie, zimno, ma się rozumieć, jest cały czas), za to w pewien sposób niedopowiedzianego. Choć nie da się ukryć, że czasem także elementy rodem z dark ambientu (nie jakoś bardzo “dark”, ale jednak),są tu obecne, jak choćby w piątym “Brohm Ridge”.  I dlatego wydaje mi się, że to najbardziej “uniwersalna” ze wszystkich wydanych do tej pory płyt przez Glacial Movements – jeżeli ktoś chciałby rozpocząć swoją przygodę z tego typu rodzajem muzyki, a nie ma akurat pod ręką klasyki, “Coast/ Range/ Arc” wydaje się idealną alternatywą. Głównie dlatego, że przy tym wszystkim, co powiedziałem wcześniej, to wciąż doskonały album, ze świetnie zbudowanymi kompozycjami, nienachalnymi, sprawdzającymi się zarówno jako element tła, jak i to coś, czego szukamy w muzyce chcąc w niej utonąć bez reszty.

Glacial Movements Records

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s