SEWER GODDESS – Disciples Of Shit: Live Waste

SEWER GODDESS – Disciples Of Shit: Live Waste
CD 2011
Malignant/Black Plagve [Infect08]

autor recenzji: stark

SEWER GODDESS… Bardziej adekwatnej nazwy nie mogli sobie wymyślić. Muzyka rzeczywiście jest brudna i ohydna jak kanały ściekowe, z kolei “śpiewająca” w SEWER GODDESS Kirsten Rose – przynajmniej na zdjęciach – rzeczywiście wygląda trochę jak bogini…

Ale lepiej zaniecham już tych, mogących skończyć się zmazami nocnymi, aluzji i zajmę się muzyką. Choć muszę z góry uprzedzić, że osoby mające, przykładowo, wykupiony roczny karnet na filharmonię, raczej lekko popukałyby się w czoło gdybym w ich obecności utożsamił twórczość SEWER GODDESS z określeniem “muzyka”. “Disciples Of Shit: Live Waste” to zestaw utworów zarejestrowanych na żywo przy okazji kilku koncertów grupy. Dźwięki te określiłbym jako coś stojące na przecięciu death industrialu i ekstremalnego metalu. Nachodzą mnie generalnie skojarzenia z Mz.412, choć Kanałowa Bogini niekoniecznie jest zainteresowana paleniem świątyni Boga czy innymi tego typu zagrywkami, bardziej skupiając się na przyziemnym, ludzkim syfie. Tu nie znajdziecie mistycznego zła, żądzy podboju świata i miażdżenia kości pod gąsienicami potężnych machin. Jest za to smród, brud, prymitywna przemoc i brak nadziei na lepsze jutro. Ja wiem, że czasem z samych dźwięków cokolwiek wnioskować, nierzadko będąc skazanym na okładkę, tytuły, oprawę graficzną i kierunek wskazany przez muzyka właśnie poprzez te elementy, ale tu, przyznaję, nawet nie zwracałem na to szczególnej uwagi. Muzyka mówi sama za siebie. Jest chaotyczna, ponura, napędzana dźwiękami masakrowanej gitary, perkusji, abstrakcyjnego hałasu i obłąkanego wokalu Kirsten. Należy tu absolutnie zapomnieć o takich pojęciach jak melodia, rytm albo harmonia. Gitary nie grają, one zgrzytają, sprzęgają się i piszczą. Dziewczyna nie śpiewa, lecz wrzeszczy, jęczy i warczy… A jednak jest to muzyka w pewien sposób oczyszczająca. Wraz z tym swoim plugawym atakiem wyzwala negatywne emocje nawarstwione z kolejnym nieudanym dniem i daje im spłynąć kanałami wraz z całym tytułowym gównem. Bo tak naprawdę, słuchając choćby trzeciego “Mother Agony”, kiedy się wpadnie w emitowany przez muzyków trans napędzany obskurnym riffowaniem i nieludzko maszynowym waleniem w gary, aż chce się do zdarcia gardła wykrzyczeć wraz z Kirsten nienawiść do świata. Ja tego nie próbowałem (wiecie, sąsiedzi), ale czuję podskórnie, że byłoby mi dobrze. Dobra rzecz, choć niekoniecznie do słuchania “dla przyjemności”.

Malignant Records

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s