NJURMANNEN – Terror In The Dollhouse
CD 2008
Old Europa Cafe [OECD 110]
Może ktoś jeszcze pamięta jak to w którejś z poprzednich recenzji wspominałem o odwadze wydawniczej i zagłębianiu się w dziwne rejony muzyczne przez Old Europa Cafe. I cóż, NJURMANNEN…”Terror in the Dollhouse”… No właśnie. Nie wiem czy Rodolfo nudzą już ambienty, neofolki czy martiale. Chyba nie, skoro wydaje A Challenge Of Honour. Żarty żartami, ale Terror w Domu Lalek do dzieło, którego normalnym nazwać nie można.
Nie jest to nowy materiał a reedycja wydanego ponad 20 lat temu winyla “Reality Adventures” plus paru pojedynczych utworów z EP-ek, kompilacji itp. Czasem mam wrażenie, że prawie połowa obecnie wydawanych albumów, to różnego rodzaju reedycje, nagrania ze składanek złożone do kupy itp. Ale to tak na marginesie. W każdym razie radosnej twórczości NJURMANNEN jednoznacznie sklasyfikować nie sposób. Mieszają się tu wpływy staroszkolnego industrialu (by the way, to w NJURMANNEN zaczynał swoje muzyczne przygody Lina Baby Doll), muzyki filmowej (ale mówimy tu o kinie campowym), popu, zwykłego rocka, krautrocka, a nawet psychodelicznego jazzu (“The Reptile Enclosure”) czy czegoś na kształt new romantic (“Theories on Love and Thought Control”). Muzycy nie kryją też swojej sympatii dla kiczowatego science-fiction z lat 50-tych upychając tu i ówdzie różne dźwiękowe mini-trybuty dla gigantycznych ważek, szalonych profesorów i krwiożerczych kosmitów o głowach orangutanów. Elementem łączącym wszystkie piosenki są mocno zaakcentowane kwestie rytmiczne (na pewno wpływ Liny) oraz – pomimo takiego miszmaszu stylistycznego – zaskakująca przystępność i łatwość wpadania w ucho. Utwory są melodyjne i takie, rzekłbym, bezpretensjonalne. Chłopaki fajnie się bawili przy nagrywaniu (chłopaki… pewnie każdy z nich mógłby być moim ojcem) i to słychać.
Przyznaję, że “Terror in the Dollhouse” to nie do końca moja filiżanka herbaty, ale trudno nie polubić tego albumu. Sympatyczny, o tak bym go określił – ciekawe, czy muzykom by się spodobało.
Santa Sangre 