LONSAI MAIKOV vs DISSONANT ELEPHANT – Thee Darkening Ov Powers
CD 2006
Old Europa Cafe [OECD 079]
Bóg mi świadkiem, że po kilku pierwszych przesłuchaniach nie miałem zamiaru być specjalnie łaskawym dla tego materiału. Raziło mnie brzmienie, cienkie jak rozwodnione piwo, jakby muzycy zapomnieli, że czasem warto upchnąć jakiś basowy dźwięk tu czy tam. Drażniła mnie również wspomnianego brzmienia syntetyczność, w kilku momentach dość mocno dająca znać o sobie. Egzaltowane wokale także nie pomagały, podobnie jak pogoda, czy wręcz słodycz cieknąca chwilami z głośników. Po dobrych kilkunastu przesłuchaniach podtrzymuję te zarzuty. I nie potrafię skrzywdzić tej płyty.
LONSAI MAIKOV to projekt na wskroś chrześcijański, zresztą stojący za nim Thierry Jolif realizuje się nie tylko jako muzyk, lecz również jako publicysta. “Thee Darkening Ov Powers” to “przedstawienie Ciemnej strony duchowej podróży świata”. W lirykach odnaleźć można zarówno odniesienia do mitologii nordyckiej, jak i chrześcijańskich tradycji. Na pewno dowodzą sporej erudycji artysty, jak również wiary we własne przekonania. Do dzielenia się nimi Jolif, wspomagany przez DISSONANT ELEPHANT, wykorzystuje charakterystyczną miksturę neofolku i popu (z lekkim nawet wskazaniem na pop), okazjonalnie wzbogacając ją atrybutami zaczerpniętymi z innych gatunków. Coś z muzyki średniowiecznej się tu znajdzie, raz czy dwa do porządku przywołują marszowe rytmy. Ogólnie jednak muzyka jest raczej prosta w konstrukcji i na dodatek brzmiąca bardzo “tak sobie”.
O co zatem chodzi? Ano w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że bije z tych dźwięków tak niewymuszona szczerość, tak totalny brak wyrachowania i fałszu, że wszelkie wady nagle przestają irytować. Wspomniana “słodycz” w dziwny sposób zaczyna wzruszać… Utwór numer sześć, “Northern Light”, banalna melodia, w tym przypadku prosty tekst, lekki patos, na dodatek jeden motyw przypomina mi ten koszmarek Celine Dion z “Titanica”. Mimo to, ujmuje mnie ta piosenka niesamowicie, po prostu nie potrafię zapanować nad łzami cisnącymi mi się do oczu.
Dlatego, pomimo świadomości wszystkich niedociągnięć, “Thee Darkening Ov Powers” mnie urzekła – pewnie, wiele jest płyt doskonalszych technicznie, bogatszych brzmieniowo. Ale dopóki nie ma w nich stuprocentowej szczerości, otworzenia się artysty w całości, zawsze przegrają z tym niepozornym, pięknym albumem.
W ogóle Lonsai Maikov jest taki dziwny – senny, smętny, monotonny, prosty i jeszcze wokal taki dziwny… a jednak wytrwale słucham i naprawdę lubię. Wrażliwość – choć nie sama muzyka – bliska… Current 93??? I podobne poszukiwania religijne + teologiczno-filozoficzno-muzykologiczne zbitki pojęciowe (“apopkalyptik esotronic metal-blues-and-folk” etc.)
Typowy przykład “kochaj albo nienawidź”. A u mnie oba te uczucia zlewają się wręcz w jedną całość.