THE [LAW-RAH] COLLECTIVE – Solitaire
CD 2009
Raubbau [RAUB-008]
Ależ ja lubię taką muzykę. Tak mocno lubię, jak coraz ciężej mi się o niej pisze. THE [LAW-RAH] COLLECTIVE pochodzi z Holandii i gra ambient. Raczej nie ten mroczny i lepki, za to szary i mglisty jak listopadowy poranek.
Holendrzy nie są debiutantami, “Solitaire” to bodajże ich siódma płyta (nie licząc splitu i materiału koncertowego). Stwierdzam, że po “lekturze” “Solitaire” koniecznie muszę się zapoznać z tymi pozostałymi. Choć płyta to raczej skromna formalnie, nie epatująca jakimiś bombastyczno – wyrafinowanymi środkami wyrazu, zdecydowanie jednak wygrywa na polu uczuć i emocji we mnie generowanych. Zawsze mam wielki szacunek dla artystów, którzy minimalnym nakładem środków, potrafią osiągnąć tak znakomite efekty i tak zamieszać w mojej duszy. No bo generalnie “Solitaire” opiera się na statycznych, ale mocno przestrzennych pływach dźwiękowych, sporadycznie zakłócanych – na całe szczęście – przez inne rozpraszacze, choćby pianino w utworze “Silent Voices”. Prym wiodą jednak monotonne (w tym przypadku to zaleta!) drony – pozornie brzmi prosto, ale po głębszym wsłuchaniu się w “Solitaire” odkrywa człowiek kolejną soniczną warstwę, i kolejną, i kolejną… Może się to kojarzyć na pewno z Oophoi, może po części z Mathiasem Grassowem, zwłaszcza tymi odrobinę mroczniejszymi produktami wyżej wymienionych muzyków. Konceptualnie album odnosi się do pamięci, okruchów wspomnień, wydobywania ich z krańców umysłu i tworzenia z nich nowej rzeczywistości. I żeby mnie pogięło… ale coś w tym jest. Rzeczywiście leżąc i wsłuchując się w “Solitaire” przepływają mi przed oczami jakieś pojedyncze sceny z przeszłości – choć w bardziej ulotny sposób, jak szybko się te strzępy pojawiały, tak jeszcze szybciej znikały…
Piękna płyta. Co ciekawe, po pierwszych kilku przesłuchaniach oceniałem ją tylko jako “dobrą”. W stu procentach dotarła do mnie dopiero po paru miesiącach. I od tego momentu nie mogę się od niej uwolnić.